III
Madi:
Myślałam że Ross zaczął mnie lubić a jednak się myliłam...
- Dlaczego to zrobiłaś?!- zaatakował mnie.
- A co miałam zrobić?- odpowiedziałam.
- Eee no nie wiem...nie wtrącać się?!- powiedział ironicznie.
- Ale on ciebie uderzył i jeszcze by tego chłopca dorwał! Ja musiałam! - zezłościłam się.
- Dobra taj se spokój...- powiedział i odchodził.
- Tak, obraź się! Bachor!- rzuciłam a on tylko machnął ręką żebym dała spokój.
Odłożyłam rzeczy do szafki i podeszły do mnie trzy dziewczyny. Takie trzy popularne tapeciary które na każdym kroku chciały mnie pogrążyć. Trzy najlepsze przyjaciółeczki które tak naprawdę nawzajem chciały by se podciąć gardła.
- Oh Madi. W co ty się ubrałaś kochaniutka?- spytała blondyna o imieniu Katy.
- W porównaniu w coś normalnego.- odpowiedziałam
- Eh naprawdę na coś innego cię nie stać?- spytała druga blondyna Vanessa.
- Wiesz serio daruj sobie...- próbowałam odejść gdy zebrał się wokół nas tłum który liczył na awanturę, zobaczyłam tłumie blond czuprynę i dostrzegłam twarz, był to Ross.
- Ok. Jeśli się boisz to nie będziemy cię męczyć. Odpocznij kochaniutka...- teraz to mnie wkurzyła ta tapeciara jedyna brunetka w tym trio, Taylor.
- Ja się nie boje! A ty się boisz że jak przyjdziesz do szkoły bez tony tapety na twarzy to cię nie będą lubić, jesteś taka sztuczna że aż odpychająca! Więc ogarnij się! I dlatego nie miałaś chłopaka! - wkurzyłam się i zrobiłam pośmiewisko ale nie z siebie ale z Taylor. Byłam szczęśliwa. Na lekcji Ross próbował pogadać ale ja udawałam obrażoną. W końcu nastał koniec lekcji. Wyszłam z budynku udając że pisze sms ale czekałam na Rossa który się nie pojawił. Wróciłam do szkoły szukając go. Nikogo już nie było tylko woźni. Szłam korytarzem gdy usłyszałam jakieś odgłosy z kącika woźnego. Otworzyłam po cichu i zobaczyłam tam Rossa całującego się z jakąś laską. Nie wspominając że ma już dziewczynę! I to była ta wredna tapeciara Taylor a on całuje się z Katy. Wow będzie historia. Gdy mnie zobaczył znieruchomiał. Myślałam że jest inny że nie jest taki puszczalski ale myliłam się. Uciekłam do domu. Szybko ściągnęłam buty i kurtkę i pobiegłam do pokoju nie zwracając uwagi na zdziwione twarze rodziców i Lynchów. Po paru minutach ktoś zapukał do moich drzwi, był to Rocky.
- Czego chcesz?-spytałam go otwierając mu drzwi.
- Pogadać. Co się stało?- spytał siadając mi na łóżku.
- Byłam w szkole czekałam na Rossa, on chodzi z taką Taylor i znalazłam go całującego się z koleżanką tej Taylor, Katy.- powiedziałam zdrobniając historie.
- Wow ja...ja nie wiedziałem że on...że on jest taki.- jąkał się. Chyba serio nie wiedział tego o bracie.
- No to teraz wiesz.- odpowiedziałam z małym śmiechem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ross:
Gdy Madi uciekła byłem w szoku. Przyłapała mnie na całowaniu się z inną. Pobiegłem zostawiając Katy w kąciku. Biegłem w stronę domu. Gdy wszedłem rozebrałem się z butów i kurtki i pobiegłem pod drzwi Madi. Chciałem pukać gdy drzwi się otworzyły i zobaczyłem radosną mine brata ale gdy mnie zobaczył natychmiast spoważniał i mnie ominął.Wszedłem do pokoju dziewczyny. Siedziała na łóżku.
- O co tu się działo?- spytałem dziewczynę.
- Na pewno nie to co robiłeś z Katy.- rzuciła we mnie poduszką.
- Ał. Serio ja nie wiem jak to się stało, ja naprawdę nie chciałem.
- Ale po co mi się tłumaczysz? Masz dziewczynę to ją przepraszaj a co do Rockiego to on może być na ciebie obrażony.- powiedziała.
- Powiedziałaś mu. Domyśliłem się. Ja nie chce mieć teraz dziewczyny. Ja...ja. Wiesz co, mam to w dupie.- powiedziałem i wyszedłem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Madi:
Zawszę jak robi się trudno on ucieka. Powiedzieć jego dziewczynie że całował inną czy nie...
Sięgnęłam po komórkę i wybrałam numer do Taylor. Napisałam żebyśmy się spotkały, już miałam palec na "wyślij" ale ktoś mi przeszkodził....
piątek, 27 grudnia 2013
Noc i płomienie
II
Spałam spokojnie śniąc o tym jak zabijam 1D. Spałam...spałam...i nagle ktoś dzwoni! Otwieram powoli oczy i patrze że dzwoni jakiś obcy numer odbieram i rozpoznaje że to Rydel!
- Co się do cholery stało?!- pytam rozdrażniona.
- Dom...nam płonie!!! Pomocy! Pali się na dole i nie możemy zejść!- krzyczy z drżącym głosem.
- Już idę spokojnie. - uspokajam ją ale na marne.
- Co? Nie! Coś ci się stanie! Madi!- krzyczała ale szybko się rozłączyłam.
Postanowiłam nie budzić rodziców bo mi nie pozwolą nawet wyjść na ulice patrzeć na ten pożar, wybiegłam szybko z domu w pidżamie. Miałam tylko bluzę i buty, szybko wbiegłam do domu i zobaczyłam wielki ogień. Na szczęście już przeżyłam już nie jedne pożar gdy byłam sama w domu jako dziecko,podbiegłam do kuchni drogą gdzie jeszcze nie było ognia. Wzięłam dwa wiadra i nalałam do nich wody i zaczęłam wylewać na podłogę żeby ogień trochę ustał. Z góry słyszałam przerażone krzyki a z oddali straż pożarną. Robiłam to samo wiadro, woda ,wylewać. Zaczęłam się dusić dymem ale starałam się wytrzymać aż przyjadą służby. Doczekałam się. Wbiegli do domu a gdy mnie zobaczyli prawie im oczy wypadły z twarzy. Powiedziałam że wszyscy co tu mieszkają są na górze i nie mogę wyjść, pobiegli na górę a reszta gasiła pożar. Jeden mnie wyniósł z domu na ulicę, oczywiście rodzice obudzeni syreną wyszli na ulice i mnie zobaczyli. Byli wkurzeni ale mi odpuścili mówiąc że jestem raczej dzielną dziewczyną.Wróciłam z nimi do domu oddając Lynchów w ręce specialistów.
----------------------------------------------U Lynchów---------------------------------------------------
Ross:
Czekaliśmy na ulicy aż pożar ustanie. Straty były ogromne, nie mogłem uwierzyć i nie wiedziałem co spowodowało pożar w domu.
- Remont będzie kosztował ale nie mamy teraz gdzie mieszkać. - powiedział mój tata, Mark.
- Ojciec damy rade! Jesteśmy przecież Lynch! A my się nie poddajemy!- pocieszał go Riker.
Moja mama Stromie poszła do sąsiadów, do domu gdzie mieszkała rodzina Madi, koleżanki która uratowała nam trochę życie. Okazało się że przez jakiś czas będziemy u nich mieszkać, nie tylko nie to! Może Madi uratowała nas ale i tak za nią nie przepadam. Olałem to i wszedłem za rodziną.Ich dom był ogromny, taki nowoczesny choć z zewnątrz tego nie widać. Rodzice zrobili nam śniadanie i zacząłem się zbierać do szkoły. Wyszedłem razem z koleżanką z klasy do szkoły a teraz w sumie współlokatorką. Szliśmy z 5 minut i jeszcze nie doszliśmy a samochodem to już bym siedział na korytarzu. Szliśmy spokojnie gdy nagle zobaczyłem jak jakiś facet chyba licealista chce pobić pierwszaka z gimnazjum.
- Czekaj tu, jasne?- powiedziałem do koleżanki i podbiegłem do kolesia. Dał mi z pieści w twarz....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Madi:
Gdy zobaczyłam jak ten szczyl uderzył Rossa tak się wkurzyłam że podbiegłam to niego.
- Zmykaj laleczko. Dziewczyn nie bije- odezwał się.
- Ja w porównaniu bije chłopaków.- zadałam mu ciężki cios z liścia w twarz, syknął i się skulił. Kazałam gimnazjaliście uciekać i sama podbiegłam do Rossa. On tylko mnie przytulił w połowie. Był to powoli przytulas a w połowie chciał wstać więc się o mnie oparł. Nie leciała mu krew tylko trochę go bolała szczęka. Postanowiliśmy uciec do szkoły przed tym szczylem co masuje sobie twarz. Myślałam że Ross zaczął mnie trochę lubić ponieważ uratowałam trochę jego życie i go obroniłam, niestety . Myliłam się...
Spałam spokojnie śniąc o tym jak zabijam 1D. Spałam...spałam...i nagle ktoś dzwoni! Otwieram powoli oczy i patrze że dzwoni jakiś obcy numer odbieram i rozpoznaje że to Rydel!
- Co się do cholery stało?!- pytam rozdrażniona.
- Dom...nam płonie!!! Pomocy! Pali się na dole i nie możemy zejść!- krzyczy z drżącym głosem.
- Już idę spokojnie. - uspokajam ją ale na marne.
- Co? Nie! Coś ci się stanie! Madi!- krzyczała ale szybko się rozłączyłam.
Postanowiłam nie budzić rodziców bo mi nie pozwolą nawet wyjść na ulice patrzeć na ten pożar, wybiegłam szybko z domu w pidżamie. Miałam tylko bluzę i buty, szybko wbiegłam do domu i zobaczyłam wielki ogień. Na szczęście już przeżyłam już nie jedne pożar gdy byłam sama w domu jako dziecko,podbiegłam do kuchni drogą gdzie jeszcze nie było ognia. Wzięłam dwa wiadra i nalałam do nich wody i zaczęłam wylewać na podłogę żeby ogień trochę ustał. Z góry słyszałam przerażone krzyki a z oddali straż pożarną. Robiłam to samo wiadro, woda ,wylewać. Zaczęłam się dusić dymem ale starałam się wytrzymać aż przyjadą służby. Doczekałam się. Wbiegli do domu a gdy mnie zobaczyli prawie im oczy wypadły z twarzy. Powiedziałam że wszyscy co tu mieszkają są na górze i nie mogę wyjść, pobiegli na górę a reszta gasiła pożar. Jeden mnie wyniósł z domu na ulicę, oczywiście rodzice obudzeni syreną wyszli na ulice i mnie zobaczyli. Byli wkurzeni ale mi odpuścili mówiąc że jestem raczej dzielną dziewczyną.Wróciłam z nimi do domu oddając Lynchów w ręce specialistów.
----------------------------------------------U Lynchów---------------------------------------------------
Ross:
Czekaliśmy na ulicy aż pożar ustanie. Straty były ogromne, nie mogłem uwierzyć i nie wiedziałem co spowodowało pożar w domu.
- Remont będzie kosztował ale nie mamy teraz gdzie mieszkać. - powiedział mój tata, Mark.
- Ojciec damy rade! Jesteśmy przecież Lynch! A my się nie poddajemy!- pocieszał go Riker.
Moja mama Stromie poszła do sąsiadów, do domu gdzie mieszkała rodzina Madi, koleżanki która uratowała nam trochę życie. Okazało się że przez jakiś czas będziemy u nich mieszkać, nie tylko nie to! Może Madi uratowała nas ale i tak za nią nie przepadam. Olałem to i wszedłem za rodziną.Ich dom był ogromny, taki nowoczesny choć z zewnątrz tego nie widać. Rodzice zrobili nam śniadanie i zacząłem się zbierać do szkoły. Wyszedłem razem z koleżanką z klasy do szkoły a teraz w sumie współlokatorką. Szliśmy z 5 minut i jeszcze nie doszliśmy a samochodem to już bym siedział na korytarzu. Szliśmy spokojnie gdy nagle zobaczyłem jak jakiś facet chyba licealista chce pobić pierwszaka z gimnazjum.
- Czekaj tu, jasne?- powiedziałem do koleżanki i podbiegłem do kolesia. Dał mi z pieści w twarz....
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Madi:
Gdy zobaczyłam jak ten szczyl uderzył Rossa tak się wkurzyłam że podbiegłam to niego.
- Zmykaj laleczko. Dziewczyn nie bije- odezwał się.
- Ja w porównaniu bije chłopaków.- zadałam mu ciężki cios z liścia w twarz, syknął i się skulił. Kazałam gimnazjaliście uciekać i sama podbiegłam do Rossa. On tylko mnie przytulił w połowie. Był to powoli przytulas a w połowie chciał wstać więc się o mnie oparł. Nie leciała mu krew tylko trochę go bolała szczęka. Postanowiliśmy uciec do szkoły przed tym szczylem co masuje sobie twarz. Myślałam że Ross zaczął mnie trochę lubić ponieważ uratowałam trochę jego życie i go obroniłam, niestety . Myliłam się...
czwartek, 26 grudnia 2013
Na twój widok rzygać sie chce
I
Tik tak...tik tak. Oszaleć można! Ten zegar chyba zwolnił,i to specialnie. W dodatku za chwile pojawi się nowy uczeń, jakiś kolejny sławniak, ehh żal mi takich. Uważają się zawsze za lepszych ale w czym? Że mają kasę, sławę i dużo innych rzeczy? Wiocha naprawdę. O wszedł...nawet ładny. Blondyn, ciemne oczy ciuchy nie z lumpeksu. Niestety siedzę sama i musiał usiąść obok mnie. Postanowiłam że nie będę z nim gadać chyba że trzeba.
- Madline, zapoznaj nowego kolegę ze szkołom, dobrze?- oczywiście ja, dlaczego nie chłopak jakiś? No bo ja z nim siedzę.
-Dobra ale ja nie jestem Madline ale Madi. Rozumiesz?! - uniosłam się i pewnie czeka mnie dyrka.
- Nie unoś się ale nie rozumiem co tu jeszcze robisz, to dyrektora, już!- wyszłam z sali i poszłam do tego egzykutora. Nastał dzwonek i jest w końcu oczekiwana długo przerwa. Poszłam do stołówki ale gdy zobaczyłam Rossa bo nowy miał tak na imię i zobaczyłam jego smutną minę nie wytrzymałam i podeszłam.
- Smutas?-spytałam.
- Ta, nie widać- odpowiedział szorstko.
- Hah, właśnie widać. Chyba nie masz ochoty na rozmowę.
- Serio? A niby dlaczego miał bym? Jestem nowy w tej budzie, nikogo nie znam i jeszcze ty!- krzyknął.
- Spoko rozumiem ale mnie nie obwiniaj! Myślisz że mi też jest łatwo? Nie! Więc nie udawaj takiego biednego i ja serio ci nic nie zrobiłam!- zrobiłam małą awanturę na korytarzu i pobiegłam do tej stołówki na obiad. Lekcje jakoś zniosłam z tym "debilem" jak go zaczęłam nazywać. Wychodząc ze szkoły zobaczyłam grupkę rodzeństwa Rossa, byli do siebie podobni i ciekawe czy warci. Może byli mili a Ross spadł na głowę w wieku niemowlęcym. Odwróciłam głowę i poszłam w kierunku domu , jak szłam nagle zobaczyłam auto a w nim rodzina Lynchów, podjechali do mnie i się zatrzymali.
- Cześć. Chodzisz z naszym braciszkiem do klasy prawda?- spytała młoda blondynka , chyba jego siostra.
- Tak...niestety-dodałam.
- Wiesz...robi się ciemno, może cię podrzucimy?
- Nie dziękuje dam rade. Mam w torebce kij.-powiedziałam i wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale jak pokazałam im kij przestali sie śmiać i uwierzyli.
- A gdzie mieszkasz ogólnie?- spytał Ross w skrócie DEBIL.
- Na Cover Street , a co?- spytałam tak samo szorstko jak on w szkole.
- No weź! My też! Przeprowadzamy się Riker?- spytał najstarszego i to był raczej jego brat, Riker.
- Nie, ogarnij dupe Ross- odpowiedział mu brat.
W końcu mnie przekonali i pojechałam z nimi. Podwieźli mnie pod dom gdzie zastał mnie zapach pierogów, mama uwielbiała Polską kuchnie i kiedyś byliśmy tam na wakacjach. Zjadłam ile w siebie zmieściłam i poszłam do siebie. Odrobiłam lekcje wzięłam prysznic i poszłam do kompa bo nie chciałam jeszcze iść spać. Gdy zalogowałam się na facebooka zobaczyłam zaproszenia od Rodzeństwa lynchów , od wszystkich prócz Rossa który mnie nienawidzi. Olałam to i poszłam zobaczyć co robi tata i mama. Oglądali film " Labirynt" było dużo krwawych scen więc się dołączyłam ale po jakiejś godzinie poczułam się senna poszłam spać. Na widok Rossa jakoś czułam miłe uczucie ale i odruch...wymiotny.
Tik tak...tik tak. Oszaleć można! Ten zegar chyba zwolnił,i to specialnie. W dodatku za chwile pojawi się nowy uczeń, jakiś kolejny sławniak, ehh żal mi takich. Uważają się zawsze za lepszych ale w czym? Że mają kasę, sławę i dużo innych rzeczy? Wiocha naprawdę. O wszedł...nawet ładny. Blondyn, ciemne oczy ciuchy nie z lumpeksu. Niestety siedzę sama i musiał usiąść obok mnie. Postanowiłam że nie będę z nim gadać chyba że trzeba.
- Madline, zapoznaj nowego kolegę ze szkołom, dobrze?- oczywiście ja, dlaczego nie chłopak jakiś? No bo ja z nim siedzę.
-Dobra ale ja nie jestem Madline ale Madi. Rozumiesz?! - uniosłam się i pewnie czeka mnie dyrka.
- Nie unoś się ale nie rozumiem co tu jeszcze robisz, to dyrektora, już!- wyszłam z sali i poszłam do tego egzykutora. Nastał dzwonek i jest w końcu oczekiwana długo przerwa. Poszłam do stołówki ale gdy zobaczyłam Rossa bo nowy miał tak na imię i zobaczyłam jego smutną minę nie wytrzymałam i podeszłam.
- Smutas?-spytałam.
- Ta, nie widać- odpowiedział szorstko.
- Hah, właśnie widać. Chyba nie masz ochoty na rozmowę.
- Serio? A niby dlaczego miał bym? Jestem nowy w tej budzie, nikogo nie znam i jeszcze ty!- krzyknął.
- Spoko rozumiem ale mnie nie obwiniaj! Myślisz że mi też jest łatwo? Nie! Więc nie udawaj takiego biednego i ja serio ci nic nie zrobiłam!- zrobiłam małą awanturę na korytarzu i pobiegłam do tej stołówki na obiad. Lekcje jakoś zniosłam z tym "debilem" jak go zaczęłam nazywać. Wychodząc ze szkoły zobaczyłam grupkę rodzeństwa Rossa, byli do siebie podobni i ciekawe czy warci. Może byli mili a Ross spadł na głowę w wieku niemowlęcym. Odwróciłam głowę i poszłam w kierunku domu , jak szłam nagle zobaczyłam auto a w nim rodzina Lynchów, podjechali do mnie i się zatrzymali.
- Cześć. Chodzisz z naszym braciszkiem do klasy prawda?- spytała młoda blondynka , chyba jego siostra.
- Tak...niestety-dodałam.
- Wiesz...robi się ciemno, może cię podrzucimy?
- Nie dziękuje dam rade. Mam w torebce kij.-powiedziałam i wszyscy wybuchnęli śmiechem, ale jak pokazałam im kij przestali sie śmiać i uwierzyli.
- A gdzie mieszkasz ogólnie?- spytał Ross w skrócie DEBIL.
- Na Cover Street , a co?- spytałam tak samo szorstko jak on w szkole.
- No weź! My też! Przeprowadzamy się Riker?- spytał najstarszego i to był raczej jego brat, Riker.
- Nie, ogarnij dupe Ross- odpowiedział mu brat.
W końcu mnie przekonali i pojechałam z nimi. Podwieźli mnie pod dom gdzie zastał mnie zapach pierogów, mama uwielbiała Polską kuchnie i kiedyś byliśmy tam na wakacjach. Zjadłam ile w siebie zmieściłam i poszłam do siebie. Odrobiłam lekcje wzięłam prysznic i poszłam do kompa bo nie chciałam jeszcze iść spać. Gdy zalogowałam się na facebooka zobaczyłam zaproszenia od Rodzeństwa lynchów , od wszystkich prócz Rossa który mnie nienawidzi. Olałam to i poszłam zobaczyć co robi tata i mama. Oglądali film " Labirynt" było dużo krwawych scen więc się dołączyłam ale po jakiejś godzinie poczułam się senna poszłam spać. Na widok Rossa jakoś czułam miłe uczucie ale i odruch...wymiotny.
Co tu będzie...
Będzie tu Ross który jest w wersji Bad Boya :) będzie czasem +18 więc uważać. Zobaczycie co dalej i zapraszam do czytania...
Jen <3
Jen <3
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)